czwartek, 22 stycznia 2015

2. Zmiany, dlaczego i po co?

Dzisiejszy wpis inspirowany jest coraz częściej pojawiającymi się w czeluściach Internetu wpisami dotyczącymi postanowień noworocznych. Mówiąc ściślej, niepowodzeniami w ich dotrzymaniu. Jest dopiero połowa stycznia, a przypuszczalnie wiele z nas może przyznać, iż obmyślane karkołomne przewroty i przyświecające im wielkie idee i plany odeszły w niepamięć.


Zwykle jesteśmy w stanie jednym tchem wymienić listę rzeczy, które chciałaby zmienić. Marzymy o tym by wcześniej kłaść się spać, zrzucić zbędne kilogramy, nauczyć się języka, spędzać więcej czasu z rodziną, przeczytać kilka książek. Zwykle nowy rok staje się dla nas punktem zwrotnym, robimy postanowienia, tworzymy plany zmiany naszego życia o 180 stopni, piszemy nierealne scenariusze, które później ciężko jest nam odegrać, przez co wiele z nich kończy się spektakularną klęską. Innym cichym zabójcą naszych postanowień jest po prostu upływający czas. Ciężko po 12 miesiącach pamiętać o czymś co planowaliśmy 1 stycznia.

Nie jestem zwolenniczką postanowień noworocznych. Moim zdaniem każdy czas na ulepszenie naszego życia jest dobry.

Steve Jobs powiedział kiedyś:


"When I was 17, I read a quote that went something like:
"If you live each day as if it was your last,someday you'll most certainly be right."It made an impression on me, and since then, for the past 33 years,I have looked in the mirror every morning and asked myself:"If today were the last day of my life,

would I want to do what I am about to do today?"

And whenever the answer has been "No" 
or too many days in a row,

I know I need to change something."


Nie czekajmy do nowego tygodnia, następnego weekendu, czy kolejnego roku. Nasze życie jest zbyt krótkie, by przeżyć je bezmyślnie zgadzając się na wszystko co przynosi nam los. Możemy wiele zmienić i wiele osiągnąć wkładając w to tylko odrobinę pracy. Zacznijmy od małych, możliwych i łatwych do wykonania kroczków, które wbrew pozorom zaprowadzą nas dalej niż znaczące, duże skoki, których być może nigdy nie będziemy w stanie zrobić.

Matt Cutts w swoim wystąpieniu na konferencji TED* zachęca do wprowadzania w nasze życie maleńkich zmian z zamiarem kontynuowania ich przez 30 dni. Miesiąc wydaje się być wystarczająco długi by nawyk wszedł nam w krew, jednak nie na tyle długi by odstraszyć nas od robienia czegokolwiek. Ponadto, jeśli chodzi o rzecz której naprawdę pragniemy, lub której nienawidzimy, jesteśmy w stanie zawziąć się w sobie i wytrzymać "W końcu to tylko 30 dni". W konsekwencji jednak zupełnie niezauważalnie i bezboleśnie nawyk pozostaje z nami na dłużej.







Każdy z nas zna siebie i swój mechanizm działania lepiej niż ktokolwiek inny. Ja jestem osobą która musi wszystko zapisać, narysować, przemyśleć. W przeciwnym razie cały plan prędzej czy później odejdzie w niepamięć. Dlatego postanowiłam stworzyć mój własny, spersonalizowany kalendarz, w którym będę mogła notować moje plany i cele na każdy miesiąc. Starałam się, aby kalendarz pełnił nie tylko funkcję odmierzacza czasu i notatnika, ale także ozdoby na ścianę. Rezultat możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej.

Krótko mówiąc: nie ma na co czekać. Miesiąc i tak minie, zupełnie nie zwracając uwagi na to czy się z tym zgadzamy czy też nie, dlaczego by więc nie spróbować zrobić czegoś na co zawsze mieliśmy ochotę? Czas płynie i na to nie mamy wpływu. Jednak to my możemy sprawić, by stał się jak najbardziej fascynujący i warty przeżycia.




*Matt Cutts, Try something new for 30 days:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz